poniedziałek, 24 lutego 2014

EXILIS - Reshape your body

Jakiś czas temu pisałam Wam o pewnym wydarzeniu modowym w Magnolia Park we Wrocławiu (Tu link). Miałam przyjemność obejrzeć tam ciekawe mini pokazy mody marek, których sklepy znajdują się właśnie w Magnolia Park. Odbyła się tam również prezentacja zabiegu EXILIS technologią CRT przez klinikę chirurgii estetycznej NOA CLINIC.




Zacznijmy najpierw od powiedzenia sobie: czym właściwie jest Exilis? 
Exilis jest to przełomowy system do modelowania sylwetki, redukcji tkanki tłuszczowej oraz odmładzania twarzy bez użycia skalpela. Dzięki temu nie musimy poddawać się skomplikowanym zabiegom chirurgicznym, jeśli chcemy odmłodzić nasze ciało.

Czym odróżnia się ta metoda od zabiegów chirurgicznych? Po pierwsze wszystko odbywa się bez bólu i bez potrzeby rekonwalescencji, zapewnia nam maksymalne bezpieczeństwo, a efekty po zabiegu są naprawdę świetne!

Zabieg Exilis wykonywany jest dwoma metodami:
-Technologią RID
-Technologią CRT

Technologia RID przebiega w takich etapach jak: Rozpoznanie -> Izolacja -> Deaktywacja

Polega to na zastosowaniu za pomocą szerokiej głowicy fal ultradźwiękowych kierując ją precyzyjnie na dokładnie określoną grubszą tkankę tłuszczową, dzięki temu pobudzają ją, usuwają w niej zwłóknienia. Tkanka pod wpływem fal dzieli się na pojedyncze komórki, których usunięcie staje się łatwiejsze. Za pomocą wysokiej temperatury tkanka zostaje nagrzewana co powoduje jej zwiększoną aktywność metaboliczną, a w końcu redukcję.

Efekty: polepszenie wyglądu skóry i redukcja cellulitu.

Technologia CRT to nowoczesny system odmładzania twarzy. Zabieg ten wykonywany jest za pomocą mniejszej głowicy niż ten technologią RID- z takiego typu zabiegu można było skorzystać w Magnolia Park. 

Technologia CRT - Collagen Refill Technology, polega na stymulacji włókien kolagenowych. Ich stymulacja powoduje proces rozdzielania włókien a następnie wypełnienie struktury skóry nowym kolagenem i poprawienie jej gęstości dzięki procesowi neokolagenozy. 

Efekty: remodeling kolagenu, redukcja zmarszczek, gładsza i młodsza w wyglądzie skóra. 

Za zgodą jednej z chętnych do zabiegu pań udokumentowałam dla Was poszczególne etapy zabiegu EXILIS technologią CRT. 



Najpierw Pani wykonująca zabieg przykleiła rozgrzewający plaster na placy uczestniczki.





Następnie pracownica Noa Clinic oczyściła jej twarz przemywając ją płynem do demakijażu.


Specjalną szpatułką nałożyła żel.


I na koniec aparatem EXILIS wykonała zabieg.



W razie jakichkolwiek pytań zapraszam Was na stronę internetową gabinetu NOA CLINIC.

Wasza A.


wtorek, 11 lutego 2014

Walentynki

Walentynki- jedni je kochają, drudzy nienawidzą -w końcu tak jest ze wszystkim.  Ja tego święta nigdy nie lubiłam- może dlatego, że nie byłam w związku (?) - sama nie wiem. Nawet gdy już znalazłam swoją drugą połówkę, mówiłam, że tego święta nie lubię. Uważam, że powinniśmy kochać się i pokazywać to nie tylko w tym jednym dniu w roku.  Z drugiej  jednak strony miło jest dostać czasem jakiś miłosny kubek, poduszkę czy inny tego typu gadżet- mimo iż niektórzy uważają to za tandetę. Fakt faktem dziś jest już wtorek, a do walentynek zostały tylko 3 dni. No i co tu przygotować? Czy lepiej coś kupić czy lepiej coś zrobić? To pytanie zadają sobie chyba wszyscy- no przynajmniej Ci, którzy są w związkach.

Mnie osobiście najbardziej cieszą prezenty podarowane bez okazji. Gdy widywałam się z moim chłopakiem co dzień w wakacje, to było bardzo miłe gdy pewnego dnia przyjechał do mnie, dla odmiany, z różą- ot tak, by mi pokazać, że mu na mnie zależy. Takie momenty bardziej tkwią w mojej pamięci niż te okazyjne, jednak z biegiem czasu to święto jakoś tak się zakorzeniło, że nie chciałabym spędzać go sama. Raz do roku widok wszechobecnych czerwonych serduszek, gadżetów, zakochanych par jest po prostu miły.
Na nasze pierwsze Walentynki, pomimo tego, iż powtarzałam mojemu chłopakowi, że nie obchodzę Walentynek- on i tak kupił mi wieelką poduchę z napisem KOCHAM CIĘ. Totalnie mnie zaskoczył wyciągając ją nagle z plecaka i wiecie co... jednak sprawił mi tym wielką frajdę! :) Dlatego rok później, gdy znowu było ustalenie- żadnych prezentów na walentynki postanowiłam,że tym razem JA złamię tą "przysięgę".
Długo myślałam co by tu zrobić, żeby mu się spodobało. Pomyślałam o tym, co najbardziej wspólnie lubimy. Było tego dużo jednak zatrzymałam się na dłużej przy muzyce. Uwielbiałam gdy podsyłał mi miłosne piosenki wykonywane przez raperów i postanowiłam coś z tym zrobić.
Ostateczny pomysł wykreował się niedługo po tym. Pobiegłam zakupić antyramę- dużą, o wymiarach 100x 150 cm. Jako tła użyłam czerwonego brystolu, na który poprzyklejałam kilka (około 10) naszych wspólnych zdjęć. Pod każdym i nad każdym z nich był miłosny cytat z jakieś ulubionej piosenki, każdy z nich powycinany dookoła nożyczkami z różnymi wzorami- a to falowane a to z takim zygzakiem, a na samej górze brystolu duży tytuł "Happiness is only real- when shared". To były akurat walentynki, w które mieliśmy się, z jakiegoś powodu (nie pamiętam jakiego) nie widzieć. Więc postanowiłam i tak pojechać do mojego chłopaka choć na chwilę i dać mu prezent w ten właśnie dzień. Ostatecznie on przyjechał do mnie pierwszy w ramach niespodzianki- ale jego reakcja na mój prezent była niesamowita. Naprawdę mu się spodobało i nawet jego kolega, gdy zobaczył to u niego na ścianie zapytał: - "To od Andzi?" -"Tak, na walentynki" -"Ale ekstra pomysł!". Inny prezent- podarowany mu na rocznicę to był album ze zdjęciami. Zabrałam mu kiedyś zdjęcia z jego dzieciństwa, które przewalały się osobno w wielkim kartonie- od noworodka po czas gimnazjum (później już byliśmy razem i miałam jego zdjęcia). Znalazłam takich kilka również swoich i układałam je na przemian- raz jego zdjęcie, raz moje, oczywiście rosnąco, aż do czasu gdy byliśmy już na nich razem. Pod nimi pisałam zawsze jakieś anegdotki, które ułożyły się w piękną historię jak dwie osoby dążą do tego, by się połączyć. To też był bardzo trafiony prezent. :)

Polecając Wam jakieś pomysły pomyślałam o dwóch grupach,z których sami powiedzmy- korzystamy: prezenty zwykłe i prezenty sentymentalne.
Najprostszym prezentem, jaki można podarować ukochanej osobie jest na pewno kubek czy to z miłosnymi napisami lub malunkiem serca, lub w samym kształcie serca, poduszka z napisami typu "Kocham Cię", ulubione przez ukochanego/ ukochaną czekoladki np. Rafaello czy też bardziej okazyjne Pralinki "I love Milka" (będąc kreatywnym można zakleić napis Milka i nakleić -YOU), czekoladowe wyroby powiązane z pasją drugiej połówki np. czekoladowa piłka czy samochód.

Najmilsze są prezenty, w których wykonanie sami włożyliśmy serce, własną kreatywność. Dla osób, które lubią takie prezenty- zwane przeze mnie sentymentalnymi - polecam zakup albumu, do którego możecie włożyć wspólne zdjęcia-o czym pisałam wcześniej, wykonanie antyramy, zamówienie wspólnego zdjęcia u fotografa w większych rozmiarach niż standardowe.

Pamiętajcie jednak, że nic w świecie nie zastąpi czasu spędzanego razem i polecam abyście na tym skupili najwięcej swojej uwagi. Wyjście do kina czy na kolację może być dobrą opcją, gdy już nie będziecie mieli pomysłu na nic innego. Ale czemu by tak nie zrobić tej kolacji wspólnie, w domu? Gotowanie razem jest bardzo fajne. Dla bardziej aktywnych może by tak pójść razem na paintball czy inne tego typu zabawy.
Może i Wy podsuniecie mi w komentarzach jakieś fajne pomysły?

Na pewno sami również wpadniecie na świetny pomysł, wystarczy tylko trochę pomyśleć :) Trzymam za Was kciuki!

Wasza A.








 Kubek, na którym po wlaniu wrzątku zanika czarny kolor i pojawia się napis- Kocham Cię.









Zdjęcie marnej jakości-robione telefonem. Ale chodziło mi o zamysł :)

poniedziałek, 10 lutego 2014

Beauty.

Witajcie!

Przed zbliżającymi się Walentynkami mam dla Was kolejną recenzję kosmetyków. Oczywiście nie tylko z tej okazji powinnyśmy dbać o siebie :) Już jutro będę miała dla Was post z inspiracjami prezentowymi.
Wracając do tematu. Na spotkaniu vintedzianek KLIK otrzymałam sowity prezent od Laboratorium Kosmetycznego Joanna. Uwielbiam tą markę, przede wszystkim za to, że jej produkty są niedrogie, a świetnej jakości i konsystencji. Warto też wspomnieć o ich zapachach - cudowna woń każdego kosmetyku sprawia, że chciałabym aby na co dzień tak świeżo pachniał mój pokój czy cały dom.

W tej wielkiej paczce znalazłam:
-żel pod prysznic o zapachu melona i awokado
-żele peelingujące do ciała : arbuzowy, z limonką i z zieloną herbatą
-odżywcze masła do ciała : waniliowe oraz truskawkowe
-olejki do kąpieli i pod prysznic: waniliowy oraz truskawka ze śmietanką

Moi faworyci zapachowi to zdecydowanie arbuzowy peeling do ciała oraz waniliowe zarówno masło do ciała jak i olejek do kąpieli. Przywodzą mi na myśl od razu lato, świeżość. Uwielbiam po ich zastosowaniu czuć tę wspaniałą, delikatną woń na swoim ciele. Szczególnie wanilii, która pachnie tak cudownie, że się rozpływam.


Odżywcze masła do ciała mają świetną konsystencję. Są gęste, dzięki czemu nie rozpływają się po skórze, jak wiele różnych balsamów.
 Zawarty na opakowaniu opis, sugeruje nam, że po zastosowaniu skóra jest zdecydowanie gładsza i milsza w dotyku oraz apetycznie pachnąca. Mówiąc kolokwialnie "podpiszę się pod tym stwierdzeniem dwoma rękoma", bo rzeczywiście  łatwo się wchłania, a po zastosowaniu czuć na skórze delikatną, nawilżającą powłokę oraz przyjemny zapach. Z pewnością gdy skończą mi się te opakowania, zawitam do drogerii po kolejne.


źródło: madziakowo.blogspot.com

źródło: infalliblelifestyle.blogspot.com

Nie chcę tu żadnego dyskryminować, ale jak już wspomniałam, arbuzowy peeling ze względu na zapach, podbił moje serce i z wielkim bólem patrzę, jak każdego dnia co raz więcej go ubywa w butelce. Można go stosować codziennie, na całe ciało. Moje stosowanie zależy od dnia. Bywa tak ze stosuje codziennie, bywa tak ze co kilka dni. Moja skóra się poprawiła od tamtego czasu- jest zdecydowanie gładsza i ładniej wygląda. Szczególnie moje łydki-na których skóra mi się bardzo łuszczy przez chorobę tarczycy. Dzięki częstym peelingom z Joanny moje łydki wyglądają ładniej- nie ma już na nich efektu skóry węża. Cała skóra długo pachnie po zastosowaniu. Peeling stosuje również na twarz, ponieważ jest drobnoziarnisty i nie podrażnia skóry twarzy. Moje czoło również wygląda lepiej, skóra jest bardziej napięta, złuszczając stare komórki wygląda zdrowiej i ładniej. Polecam stosować go na bardzo delikatnie nawilżoną skórę, bo gdy jest zbyt mokra, ciężko uzyskać pożądany efekt. Głównie ze względu na to,że ma konsystencję żelu i w połączeniu z dużą ilością wody może spłynąć-a przy moim sposobie stosowania jest gęsty i lepiej złuszcza się skóra.


 źródło: toniakosmetycznie.blogspot.com


Olejki do ciała mają płynną konsystencję, więc ciężko je nałożyć na gąbkę i oczekiwać efektu spienienia. Ja wylewam troszeczkę na dłoń i tym wsmarowuje w całe ciało. Zapachy również zniewalające, produkt godny polecenia. 
źródło: 45stopni.blogspot.com 

Żel pod prysznic jest również bardzo dobrym produktem. Świetnie się pieni- co osobiście jest dla mnie jedną z najważniejszych cech przy wyborze żelu pod prysznic. Starcza na długo, ponieważ opakowanie zawiera 300 ml, a nie trzeba dużo nakładać na gąbkę by uzyskać efekt dobrego spienienia. 


Całą gamę kosmetyków jakie otrzymałam mogę Wam polecić z czystym sercem. Idealnie wpasowały się w moje gusta kosmetyczne ze względu na walory zapachowe oraz jakościowe i na pewno sięgnę po nie nie raz, gdy tylko skończą mi się posiadane opakowania.. Moja ocena to 10/10.

Wasza A.

Oczywiście zapraszam Was do śledzenia nowości na moim fanpage FB Tutaj .

piątek, 7 lutego 2014

Mgiełka do twarzy Fitomed

Cześć.

Ostatnio TU opisywałam Wam moje osobiste odczucia po stosowaniu odżywki do rzęs marki Revitalash. Dziś pora na kolejny produkt otrzymany na spotkaniu Vintedzianek a mianowicie odświeżająco-aktywujący płyn lawendowy do twarzy dla cery zmęczonej. Kosmetyki tej firmy są naturalne i łagodne- i co najważniejsze- nie są testowane zwierzętach. Mgiełka posiada przyjemny, ziołowy, lawendowy zapach,który nawet w zimie daje delikatne wspomnienie letnich zapachów.Głównym jej składnikiem jest woda lawendowa oraz olejek lotny. Dzięki dozowaniu w formie spray'u jest bardzo praktyczna. Szybko się wchłania, nie pozostawiając na twarzy -czasem irytującego- uczucia wilgotności (choć można osuszać skórę chusteczką). Jestem bardzo zadowolona z jej działania- poprawia ukrwienie i zaróżowienie cery, a gdy wracam zmęczona do domu po długich wojażach w wielkim mieście czuję się naprawdę mniej zmęczona-wystarczy tylko jedno psiknięcie na twarz i od razu czuję się świeżej. Dodatkowym jej atutem jest fakt, iż można ją stosować do odświeżania makijażu. No i cena bardzo dobra 12 zł/150 ml.Kupić możecie  go Tutaj lub TU sprawdzić w której aptece Twojego województwa jest dostępna.

Wasza A.


środa, 5 lutego 2014

Revitalash

Moja obecność na tym blogu, póki co, pozostawia wiele do życzenia. Nie piszę postów tak często jak bym chciała... Najbardziej denerwuje mnie to, że nie mam jak robić zdjęć. Denerwuje mnie moja lustrzanka, może  to kwestia mojej nieumiejętności obróbki albo za stara jest.. Nie wiem.. No ale, nie od razu Rzym zbudowano, nie od razu będę miała tak piękne zdjęcia jak inni.
Wyżaliłam się-  teraz pora na dzisiejszy temat!

Jakiś czas temu (i to nawet spory czas) opisywałam Wam spotkanie użytkowniczek portalu vinted.pl TU   (http://fashionallied.blogspot.com/2013_10_01_archive.html ) jak i chwaliłam się naszymi prezentami. Powoli kończę testowanie niektórych produktów, niektórych jeszcze nie zaczęłam, bo... trochę tego było.

Dziś kilka moich zdań na temat odżywki stymulującej wzrost rzęs marki Revitalash. Revitalash to renomowana firma, posiadająca wiele pozytywnych opinii oraz certyfikatów. Ja szczerze również mogę przyznać im "pozytywa" bo produkt jest naprawdę świetny-a co najważniejsze dla mnie- skuteczny.
Według ulotki odżywkę należy stosować raz dziennie-na noc po dokładnym demakijażu  na czystą i suchą skórę powiek-jak też i ja czyniłam.Niewielką ilość nanosimy jednym pociągnięciem aplikatora tuż u nasady rzęs. Szczerze mówiąc byłam sceptycznie nastawiona do tego produktu- sama nie wiem dlaczego. Ale może dzięki temu jestem teraz tak zachwycona jego działaniem.Odżywka zawiera witaminę E oraz aloes, które odżywiają skórę oraz wygładzają ją. Z regularnością w stosowaniu nie miałam żadnych większych problemów, bo jestem przyzwyczajona do codziennej pielęgnacji a i samo nakładanie odżywki cieniutkim pędzelkiem tuż nad rzęsy trwało kilka sekund. Moje rzęsy są zdecydowanie dłuższe. Wiem, że wszystko najlepiej obrazują dziś cyferki, więc mogę Wam powiedzieć że tak na oko to ok. 3 mm. Zważając na to, że mam głęboko osadzone oczy, stosowanie jej wyniosło chociaż moje brwi do stanu widoczności. Odżywkę stosuję od listopada i jestem z niej bardzo zadowolona dlatego niedawno zaczęłam drugie opakowanie. Jeśli któreś z Was dokucza również problem krótkich rzęs to zdecydowanie polecam!
Produkty Revitalash są dostępne w autoryzowanych gabinetach medycyny estetycznej i spa oraz na http://www.revitalash.com.pl/ (po kliknięciu w link nastąpi otwarcie strony w nowej karcie).

Inne produkty marki to także:
Wydłużający tusz do rzęs wzbogacony o biotynę, wyciągi roślinne z rumianku, nagietka oraz rozmarynu.
Odżywka do włosów- wzmacnia i pogrubia, poprawia wygląd rzadkich i kruchych włosów.
Odżywka poprawiająca wygląd brwi- sprawia, że stają się ciemniejsze oraz grubsze. Posiada żeń-szeń, zieloną herbatę, wiciokrzew, nagietek, pszenicę oraz palmę sabałową. Pomaga je odbudować w wyniku procesu starzenia oraz po zabiegach epilacji.
Emulsja zmniejszająca widoczność zmarszczek, poprawiająca kontur twarzy, wygładza i uelastycznia skórę. Zawiera ekstrakt z brązowych alg, który stymuluje syntezę kwasu hialuronowego.

Do następnego!

Wasza A.


Jak widać na zdjęciu, była pięknie zapakowana- aż szkoda było otwierać :)








Moje rzęsy urosły 3 mm - wcześniej miałam połowę z tej długości jaką właśnie widzicie.